top o serwisie o nas nasza podroz kontakt newsletter strona glowna www.honeymoonstory.net www.podrozposlubna.com
Relacje Moni i przybysza
Nasz blog o podróżach
Zobacz najnowszy wpis i inne ciekawostki oraz porady o podróżowaniu

czytaj więcej



Nasza książka "Goniąc marzenia" już jest w sprzedaży :)

Przeczytaj recenzję Marka Kamińskiego
Zdjęcia moni i przybysza
Zdjecia Moni i Przybysza Etap trasy / Galeria zdjęć:



KategorieWybierz kraj:



Jesteś
niezalogowany/a
Zaloguj

Poznaj relacje użytkowników
Relacje Moni i Przybysza
Zeglowanie po Wyspach Salomona 1
Doplynelismy do raju... Malenka wyspa, jedna z dziesiatek w pieknej wielkiej lagunie oslonietej rafa koralowa od oceanu. Doplyniecie i trafienie tutaj od momentu wplyniecia do laguny zajelo nam prawie 2 godziny. Najpierw dlugi na prawie 3 km i bardzo waski, bo 50 metrowy naturalny kanal pomiedzy dwoma wyspami - nazwany Diamond Narrows. Dwie godziny wczesniej na mieliznie osiadla tu barka. Linia brzegowa porosnieta jest gesta dzungla z nielicznymi domostwami pomiedzy drzewami. Potem ciezka nawigacja pomiedzy wyspami i rafami koralowymi. Na nic zdal sie GPS i mapa w komputerze, bo byla niedokladna i nasza pozycja jakas mile morska nie w tym miejsca, w ktorym na prawde sie znajdowalismy.

Korzystalimy z odrecznie narysowanej mapy (Dan dostal ja od pieknej, miejscowej dziewczyny;) i obserwacji dna stojac wysoko na maszcie. Gdy slonce wychodzilo zza chmur nie bylo problemu, bo woda morska z rafa plytka pod powierzchnia mieni sie kolorami od ciemno granatowego tam gdzie gleboko, po blekitny, zielony i piaskowy tam gdzie jest coraz plycej. Okulary z filtrem polaryzacyjnym nie tylka zwiekszaja doznania wizualne, ale przede wszystkim ulatwiaja nawigacje. Slonce skryte za chmuramu zmienialo jednak powierzchnie wody w jednolity granat. Byly gorace momenty, gdy mielismy tylko 1 metr wody pod kilem i trzeba bylo zawracac.

... To są fragmenty naszych oryginalnych relacji z podróży. Na ich podstawie powstała książka Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata Zapraszamy do lektury! :) ...

Mamy tutaj nieco inne rozrywki i niebezpieczenstwa. Rozrywka jest na przyklad na pomoscie na wyspie o zachodzie slonca, popijanie piwka, przytulanie sie i obserwowanie plywajacych dookola rekinow. Chwile wczesniej, gdy plynelismy wplaw to rekiny byly nieco inna rozrywka. Ale to tylko rekin rafowy (black tip shark), osiagajacy nie wiecej niz 2m dlugosci. Zwykle nie atakuja one czlowieka. Ewentualnie moga sprobowac tzn. ugryzc (np. kawalek nogi) i im nie smakuje. Ale to sie praktycznie nie zdarza. Ryzyko mniejsze niz potracenie przez samochod w Warszawie. Plynac w pletwach powinno sie jednak uwazac, zeby nie robic plaskow pletwa o powierzchnie wody, bo wtedy rekin moze pomyslec, ze to ryba skacze.

Inna kwestia sa krokodyle. W niektorych lagunach, szczegolnie na wyspach, na ktorych brzeg porosniety jest drzewami mongrowymi i jest jakas rzeka, krokodyli moze byc duzo. To typ krokodyli zerujacych zarowno w wodach slodkich jak i slonych. Cumujemy czesto w takich miejscach i wtedy staramy sie byc ostrozni, plywajac wokol lodki i nie plyniemy do brzegu. A karokodyle sa szybkie - potrafia wyskoczyc nawet na 5 metrow w gore i zlapac ptaka w locie. Widzielismy ich juz kilka. Zwykle jednak latwo rozpoznac miejsce, w ktorym moga byc krokodyle i wtedy nie plywamy. Poza tym zawsze pytamy miejscowych, o ile sa gdzie w poblizu. Pytamy tez roznych miejscowych, choc czasem daje to sprzecznie wyniki. Ostatnio jeden powiedzial, ze tu nie ma. Inny, ze jest, ale malutki. A kolejny zapytany mowil, ze widzial ostatnio jednego wielkosci jego lodki...

Inna przyjemnoscia jest obserwowanie latajacych ryb, ktore lataja tuz nad powierzchnia wody. Obserwowanie latajacych nad koronami drzew orlow. Sa jeszcze plywajace zolwie, stada delfinow, 3 metrowe skaczace marliny, itd. Ale o tym bedzie w kolejnej relacji.

Deszcz jest dla nas jedynym zrodlem slodkiej i pitnej wody. Jezeli chcemy sie wykapac w innej niz slonej, morskiej wodzie, to trzeba po prostu wyjsc na poklad, gdy pada deszcz. Co wlasnie dzis uczynilem o wschodzie slonca. Ma to jeszcze dodatkowa wazna zalete - chlodzi! Jest tu strasznie goraco i wilgotno. Pot, wszedzie pot. Poce sie gdy siedze, gdy stawiam zagle, gdy wyciagam kotwice. Gdy spie poduszka i przescieradlo sa mokre. Pot zalewa mi oczy praktycznie caly czas. Ale mozna sie przyzwyczaic. Zreszta to dobrze, bo to oznacza, ze organizm walczy z temperatura i wilgocia i probuje sie chlodzic. Nie wiem, co mnie wciaz ciagnie w te tropiki. Przeciez ja nie lubie takiego goraca i dosc ciezko go znosze. A teraz jestesmy prawie dokladnie na rowniku. Ale w koncu sie przyzwyczajam. Kapuscinski pisal w Lapidariach o slynnym Bronislawie Malinowskim, Polaku, ktory studiowal miedzy innymi kulture Papuasow. W swoich Dziennikach Malinowski pisal w 1914 roku, ze "zdecydowal sie podjac badania w Papui Nowej Gwinei w tropikach, nienawidzac tropikow - Silna trema przed tropikami; wstret do goraca i dzusznosci - rodzaj panicznego strachu przed mozliwoscia straszliwego upalu."

Mamy swietny sprzet, ktory ulatwia przetrwanie w tych warunkach, tzn. szybko schnaca i oddychajaca odziez, od bielizny przez koszulki po spodnie. To znacznie zwieksza komfort. Choc teraz na lodce to uzywamy tylko kapielowek i kremow z filtrem, ktorych zreszta wzielismy za malo. Ale i tak jest tu caly czas jak w saunie, poza momentami gdy pada i bierze sie prysznic na deku.

Wracajac do deszczu i deszczolapu. Deszczolap to po prostu uszyty na wymiar namiot, ktory rozwieszamy miedzy wantami, gdy jest slonce i zdesperowani szukamy cienia. Gdy pada, rozwieszamy go do gory nogami, podlaczamy w najnizszym punkcie ogrodowy waz gumowy i zbieramy wode do zbiornikow, ktore sa pod nasza koja.

O wioskach, ludziach, zwyczajach i handlowaniu napiszemy w kolejnej relacji.

lipiec 2007