image


Jezioro Titicaca w Peru i pływające wyspy Urosów to oprócz Machu Picchu jedno z bardziej znanych i turystycznych miejsc w tym kraju. Przyznam, że my prawie zrezygnowaliśmy z tej wycieczki po lekturze przewodników gdy dowiedzieliśmy się jak to kiepsko jest zorganizowane i jak niewiele prawdziwej kultury można zobaczyć. Na szczęście znaleźliśmy  kontakt do lokalnej rodziny Urosów na wyspie z którymi spędziliśmy dużo czasu i poznaliśmy ich kulturę i styl życia. Historię opisujemy w naszej książce „Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata”. A w tym wpisie opiszę jak to zorganizować .
Sprawa jest tak naprawdę dość prosta. Jedna jedyna rodzina – Państwo Vilca – zbudowali na swojej trzcinowej wyspie kilka niewielkich trzcinowych chatek dla turystów. Mamy kontakt do nich i jak ktoś by chciał to prosimy o kontakt i podamy.

Różnica w stosunku do standardowej wycieczki polega na tym, że tysiące turystów wpada do Urosów na pół godziny podczas wycieczki po jeziorze. Tak się akurat składa, że wszystkie wycieczki mają podobny rozkład jazdy i tłum turystów jest o tej samej porze. Robią zdjęcia, przepłyną się łódkami dookoła i jadą dalej.
Tymczasem senior Victor wypłynie po Was, seniora Cristina Wam ugotuje i spędzicie tyle czasu ile będziecie chcieli poznając ich styl życia i kulturę. A przy okazji wspomożecie lokalsów zamiast miejscowe lub zachodnie firmy turystyczne.
Oczywiście język hiszpański na poziomie podstawowym jest wskazany, bo ich angielski był słaby. Ale chcieli się uczyć więc może teraz już jest łatwiej.

I jeszcze nieco więcej informacji, po angielsku bo pisaliśmy to na forum po angielsku

we would like to let you know about the possibility of sleeping in Uros Islands on Lake Titicaca.
All guidebooks and also iPeru, even in Puno, are saying that this not possible, which isn’t true!!!!
We have just spent fantastic 2 days on Isla Qhantati with the Vilca family, seniora Cristina and senior Victor Vilca. They built a few little houses which serve as hospedaje.
We paid 90 soles per person, which included – accommodation, pick up, 3 meals (king’s meals better than in a restaurant!) and then we went fishing with them twice, put their traditional clothes on and spent hours and hours talking about their and our lives.
They are incredibly open-minded and happy to talk to you. Of course Spanish is an advantage, but they also can communicate a bit in English and French, their kids quite well.
How to get there? The best thing is to call them on their mobile (preferably in Spanish) or email them (English is ok, as their kids study in Puno and check email quite frequently).

Mob.: 951695121
Email: marielpurima@hotmail.com and uroskhantati@hotmail.com

We are writing about this, as this is much better for you and for them to do it this way! Your other alternative is to buy a trip for the same price and spend there 20 minutes! The agencies don’t give them nothing for this and they are nice to all tourists who visit their island and show them their houses, let them try their clothes not getting anything back!

We can tell you one thing, we have been traveling a lot and did many things with local families, but this is really very unique!!!!!



Z przyjemnością piszę, że pod koniec sierpnia nasza książka „Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata„  ukaże się w księgarniach.

Ale już teraz można ją kupić w przedsprzedaży :) , np. tutaj

Marek Kamiński napisał recenzję, z której jesteśmy dumni!:

„Zdarzyło mi się niegdyś ujrzeć w lesie rano Dwie drogi; pojechałem tą mniej uczęszczaną – Reszta wzięła się z tego, że to ją wybrałem. „

Robert Frost, „Droga nie wybrana”, tłum. Stanisław Barańczak

Żyjemy w czasach, kiedy często na nic nie mamy czasu. Swoje marzenia odkładamy na później, aż skończymy szkołę, studia, zrobimy karierę, kupimy mieszkanie, aż … I ta droga zdaje się nie mieć końca. Czasem jednak warto zatrzymać się, popatrzeć, zrobić sobie przerwę. Warto popatrzeć na swoje życie z dystansem, może nawet z perspektywy innego krańca świata.

Świat daleki, świat bliski – poznawanie świata nigdy nie ma końca. Podróżowałem trochę po świecie i wydaje mi się, że nieraz trzeba pójść bardzo daleko, aby dowiedzieć się więcej o rzeczach, które są bardzo blisko. Tak było w przypadku mojej i Jaśka Meli wyprawy na oba bieguny Ziemi. Najbliżej siebie jesteśmy my sami. Nieraz daleko, nawet i na biegunie, dowiadujemy się bardzo dużo o sobie i tak naprawdę podróżujemy nie tyle przez odległe przestrzenie, a w głąb siebie. Może to wygląda na paradoks, ale to jedna z najprawdziwszych i najciekawszych podróży – w głąb naszych możliwości i za naszym przeznaczeniem.

Poznałem Monikę i Michała w przededniu ich podróży i wydaje mi się, jakby to było przed chwilą. A tu – trzask prask – i po wszystkim: przede mną leży gotowa książka z podróży. Różnie można podróżować dookoła świata. Można to zrobić bardzo łatwo i powierzchownie, zmieniając hotele i linie lotnicze, i niewiele się o sobie i o świecie dowiedzieć. Monika i Michał wybrali tę „tę mniej uczęszczaną” drogę i dlatego ich podróż dookoła świata wciąga tak bardzo, że czytając książkę, miałem wrażenie, że podróżuję wraz z Nimi. Ja sam miałem wiele marzeń o podróży dookoła świata. Jednym z nich było marzenie o podróży „Baby on bard” z moją córką Polą, kiedy miał 1,5 roku. Marzenia są po to, żeby za nimi podążać i chociaż nie wszystkie da się zrealizować, to zawsze prowadzą nas gdzieś poza horyzont.

Podróżując dookoła świata z Moniką i Michałem, mam wrażenie, że sam żegluję po wodach Pacyfiku, łowię ryby, odwiedzam zakątki świata, o których marzyłem, jem razem z tubylcami, spotykam interesujących ludzi, szczególnie dzieci, medytuję, dowiaduję się, dlaczego tu jestem i po co podróżuję. W końcu staram się znaleźć odpowiedź na pytanie, po co to wszystko ?!

Jeżeli chcecie gonić swoje marzenia i potrzebujecie wskazówek, jak to zrobić, to naprawdę polecam tę książkę. Jest w niej tak wiele szczegółów i drobiazgów, które tworzą mozaikę inspirującą do własnej podróży. Nieocenione są opisy przygotowań do podróży z małym budżetem, zagrożeń, których należy unikać. Piękne zdjęcia ukazują krainy o niebiańskiej urodzie, z której trzeba jednak umieć korzystać. Autorzy książki „Goniąc marzenia” z podziwu godnym spokojem i życiową mądrością podchodzą do nieoczekiwanych zmian planów i „przygód” na trasie. Nie oceniają, nie klasyfikują, nie odrzucają inności i związanych z tym nieporozumień – z akceptacją i ciekawością idą na spotkanie zupełnie różnych od naszej kultur. Nie ukrywają też swoich słabości i błędów. Ich zapis podróży poślubnej jest manifestem wolności i tolerancji. Można ją porównać do przygód bohaterów naszego dzieciństwa. Zazdrościliśmy im i chcieliśmy ich naśladować. Takie też uczucie budzi opowieść Moniki i Michała. Mam nadzieję, że uda im się zrealizować kolejne marzenia o podróżach, a my – czytelnicy – przeżyjemy z Nimi jeszcze wiele przygód dzięki kolejnym książkom.

  • Tagi:



Temat niby trywialny i właściwie po co o nim pisać. Ale nie gdy na wiele miesięcy ma się t-shirtów, gaci, skarpetek, że palce jednej ręki wystarczą, żeby policzyć. A przecież spodni czy kurtek w plecaku nosi się jeszcze mniej. Dodajmy do tego wilgotny klimat, ciągłe bycie w drodze i nagle okaże się, że nie bardzo jest gdzie i kiedy uprać oraz wysuszyć.

Podróżując po krajach cywilizowanych sprawa jest łatwa – w schroniskach są zwykle pralnie i za dolara lub kilka można uprać i wysuszyć zwykle tyćkę śmierdzące brudy. Bywają też wygodne łazienki, miski, suszarnie dla tych którzy chcą przyoszczędzić i sami się z tym uporać. Niestety są schroniska, które koniecznie chcą zarobić na naszej bieliźnie i nie dają takiej możliwości.

W krajach ciekawszych (czyli mniej cywilizowanych :) czasem nawet prądu brak więc trudno mówić o pralkach do prania. Ale tutaj tak naprawdę jest jeszcze lepiej. Zawsze znajdzie się lokalna kobieta, która chętnie wypierze wszystko. Problem z głowy, a przy okazji lokalsi mogą zarobić. Ile to kosztuje… Na szczęście cena nie zależy od stopnia sztywności skarpetek ;) Zwykle od pół do kilku dolarów za pranie.  Ale uwaga, lepiej zawsze dokładnie ustalić cenę i upewnić się, że rozmawiamy o tym samym. My możemy myśleć o cenie za torbę a oni za kilogram.

Nam zdarzyło się uprać torbę ubrań za 20 USD. Trochę przez nieporozumienie, a trochę z braku wyboru. Po kilku tygodniach na morzu bez dostępu do wody słodkiej dotarliśmy na wyspę, gdzie jak się okazało woda słodka pochodziła też tylko z deszczówki. I pranie w takiej wodzie okazało się kosztowne. A cenę ustaliliśmy gdy gacie były już czyste i … suche. Dodam tylko, że po praniu w słonej morskiej wodzie ciuchy zawsze pozostają wilgotne.

To dlatego właśnie Monia gdy tylko miała okazję prała tak jak na tym zdjęciu.

Dlaczego w pontonie? Bo napadało do niego trochę bezcennej, życiodajnej słodkiej wody deszczowej.

  • Tagi:



To pytanie zadaje sobie każdy, kto podróżuje po Ameryce Południowej. Gdzie i jak najlepiej pojechać, żeby zobaczyć prawdziwą dżunglę i zwierzęta. Jest mnóstwo wycieczek, lodgów w dżungli w Peru, Boliwii i Brazylii. Ale jak wybrać  to miejsce, które da niezapomniane przeżycia. My sami wiele godzin spędziliśmy na forach dyskusyjnych. Chcieliśmy uniknąć tłumów, ekskluzywnych obozów dla turystów.

I znaleźliśmy, pojechaliśmy, a teraz namawiamy wszystkich, bo miejsce naprawdę świetne – Pacaya Samiria w Peru. Całą niezapomnianą wycieczkę opisujemy na końcu części III w naszej książce „Goniąc marzenia, czyli podróż poślubna dookoła świata” wydawanej przez Zysk, która ukaże się za miesiąc. Ale tam nie ma szczegółów jak taką wycieczkę zorganizować.

Oto szczegóły, przepraszam, że po angielsku, ale ten tekst pisałem na forum anglojęzyczne, żeby wiele osób mogło skorzystać. I wiem, że kilka osób dzięki tym wskazówkom już tam pojechało.

Pacaya Samiria:
There are only 250 tourists a year in this part of Pacaya Samiria belonging to Lagunas. there are no native people living there since they set a National Park there. We saw the following animals when we were there: pink and grey dolphins for hours around kanu, caymans, sloths, big 3 meters anaconda just near us, tarantulas and many other spiders, many birds including toucan, many turtles, piranhas, different monkeys and so on We travelled all the way in 2 canoes.

Guides:
We called from Tarapoto the Estpel guides organisation that is mentioned in LP. They picked us up from the ferry in the middle of the night and took us to the hostel (20soles per person, it was ok). Our guides were: Klever and Abram and we can recomend them very much! They are both very experienced and Klever used to live in Pacaya Samiria many years before the NP was created. But we think that you could go with any of their guides. It is not just a travel agency. It is more like a association and the guides rotate to have the same income. They try organize toursim there and we think they make it very responsible.
You can call their organization and you would probably talk to Gamaniel Valles, the boss, 065 40 1005 or you can talk to Klever directly 065 40 1009.
We advise to call ahead but since there are not many tourists (last ones who entered the park before us were 3 weeks earlier) it is not necessary. Without calling them it will be hard to find them because Lagunas is very spread. From the port to the center is 15 minutes walking in a mud street.. Others will approach you but you will not know if you can trust them, besides you arrive in the middle of the night.

Time:
the best time to go is June-August, as the water is the lowest. But then the biggest number of people goes. We believe any moment is good. May was great

Food:
Food was great and was all prepaired by the guides. They were catching fish for us every day and then cooking it. But we also had fruit salads every day and even an omelette for the breakfast. So dont take any food with you.
Cost:
We paid 80 soles per day per person and you pay another 20 soles per day at the entrance to the park.

How to get to Lagunas where we started the trip:
We started from Lagunas, which is a little remote town of around 7000 inhabitants (LP says 300, we do not think that anyone from LP has been there) with electricity only 6pm-12pm and 4am-7am. Great experience to spend there a day or two. There are lots of hospedaje, standard is not too good but is ok. We stayed in hospedaje Samiria close to the market, we were told it’s the best (10 soles per night per person).

First we took the bus Tarapoto and then a colectivo to Yurimaguaz. This is a gorgeous rute and it is great to do it during the day, which is only possible now during the day on Sundays as there are some works on the road, other days of the week it is possible to go this road only during the night (which is said to be dangerous). Then we took a ferry Eduardo for 40soles per person to Lagunas, where we arrived around midnight. Eduardos leave Yurmaguas around noon and it takes 12 hors. We know also that if it is requested, Klever can go to Yurimaguas or Iquitos to pick you up. Eduardos should leave every day (Sundays too even though LP says it does not) but when there is no cargo it just does not go, so have a day or two more just in case.

You can get there from Iquitos on Eduardo but that would probably take 2-3 days.

From Lagunas to Iquitos is only 30 hours, much faster than LP says.

Accomodation:
It was a camping in our case and every time it was prepared by the guides, including moscitoe nets. We felt safe and comfortable. Guides were sleeping just next to us. But we didn’t use any tents. It is very basic but they do their best to make it comfortable.
Language:
We were speaking Spanish with them, but some of the guides might know basic English.
If you had any questions, please PM us. This was a really unique experience and if we had more time, we would have stayed there longer and do another trip to see the native tribes (that is outside the park, we were told that they still wear traditional cloths and live like before but it seems that 5 days is minimum). 4 days and 3 nights is minimum to see wildlife in the park, the more the better as you go deeper in the jungle.

There is no malaria and dengue in this area!!!!!! And in fact there were almost no mosquitos at all. But the guides say that sometimes there are a lot and sometimes none. So better be prepared.

  • Tagi: